Rzadko robię sztyfty. Ale jak już się zawzięłam, to na przestrzeni kilku niezbyt przyjemnych, bo deszczowych i chłodnych wieczorów, powstała ich cała kolekcja. Wesoła, radosna i energetyczna - tak właśnie na przekór i z tęsknoty za słońcem :). Pretekstem do ich stworzenia były sznurki tzw. chińskiego sutaszu, które wieki temu zamówiłam w dość ograniczonym zestawie barw i które cierpliwie czekały na wykorzystanie (po raz pierwszy ujrzały światło dzienne w
tych kolczykach).
No i się doczekały :)
A poniżej mała prezentacja, jak sztyfciki komponują się z uchem.
W roli tajemniczej modelki, moja muzyczna dusza, czyli J., w swoich osobistych, małych kolorkach :)
Miłego weekendu :)
Takie sztyfciki, to i ja mogłabym nosić, bo wcale nie są takie maleńki i może byłoby je widać pomiędzy włosami ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie się prezentują - świetnie, że dodałaś zdjęcie Modelki!
Są bardzo piękne:)
OdpowiedzUsuńbardzo fajne kolczyki, co kolejny to podoba mi się równie jak poprzedni :)
OdpowiedzUsuńSutasz to dla mnie niezgłębiona dziedzina, ale od jakiegoś czasu mnie fascynuje. Marzy mi się wisiorek z sutaszu...
OdpowiedzUsuń