Dziękuję za odwiedziny, choć mam cichą nadzieję, że jeszcze się tu spotkamy.
Wszystkie zdjęcia i prace, które tu publikuję, są mojego autorstwa. Jeśli jest inaczej, zawsze o tym informuję.
Jeśli chcesz je wykorzystać, podaj proszę ich źródło. Dziękuję.

czwartek, 31 lipca 2014

Sezon ogórkowy ;)

Sezon ogórkowy w pełni - dosłownie i w przenośni :)
Oddaję się słodkiemu, urlopowemu lenistwu, a w tak zwanym międzyczasie coś dłubię, coś sprzątam i biegam za kotem (o tym na końcu).



Udało mi się nareszcie skończyć naszyjnik do kompletu z tą bransoletką :)



Muszę przyznać, iż nawlekanie tej sekwencji było bardzo męczące i frustrujące (zwłaszcza, gdy okazało się, iż przy ostatniej sekwencji znów zabrakło mi raptem kilkanaście koralików, które po ukończeniu wytworu cudownie się odnalazły), ale efekt wart był zachodu.
I pomyliłam się tylko raz!!!


Kocham Was koraliki 15/0 ;) Chyba muszę się zaopatrzyć w nowe kolorki, bo tyle wzorów mi się podoba...
I jeszcze sesja w plenerze:


Odgrzeję jeszcze kotlety i pochwalę się kilkoma parami kolczyków, które zakwitły mi ostatnimi czasy :)

W srebrze i fioletach:


W złocie i czerwieni:

W złotobłękitach:

A z uwagi na sezon ogórkowy, zbieram własne, przepyszne ogórasy...


... i równie własną, co przepyszną fasolkę szparagową :)


To tak w nawiązaniu do tytułu posta i poprzedniego wpisu o smakach lata :)

A na koniec pochwalę się Wam naszym nowym członkiem rodziny, którego niektórzy z Was już zdążyli poznać :)


Nasza słodka kocia - na imię jej Marlenka i chyba nie muszę dodawać, że odkąd do nas trafiła, jest naszym oczkiem w głowie :)


Jest pocieszna i rozkoszna :)



Ale niech Was nie zmyli mina niewiniątka - są momenty, kiedy to istny diabeł wcielony i dostaje młodzieńczego szału - drżyjcie wówczas stoły, krzesła, kanapy i kwiaty na parapecie (a przy okazji nogi i ręce domowników, którzy akurat się napatoczą) :)


Jednak gdy tylko zrzuca tę łobuzerską szatę, to nie sposób jej się oprzeć. Bo czy można przejść obojętnie obok takiej słodyczy?
Koniecznie trzeba podrapać pod bródką :)


Kończy mi się właśnie pierwszy tydzień urlopu - nie wiem, kiedy i na czym konkretnie (poza bieganiem za kotem i kiszeniem ogórków) minęły mi te dni. Już czuję, że kolejny tydzień minie szybciej i pora będzie wracać do codzienności. Będzie bolało :)
Tymczasem delektując się słońcem (kotem i ogórkami), życzę Wam miłego odpoczynku :)

piątek, 18 lipca 2014

Verano

Pełnia lata, można by rzec. Słońce świeci, ptaki świergolą od samego rana i urlop upragniony tuż, tuż. Prawie tuż, tuż.
Pełnia lata - wakacje w toku i aż strach pomyśleć, że już za kilkadziesiąt dni (zleci to szybciej niż nam sie wydaje) będą one tylko miłym i tęsknym wspomnieniem ...
Pełnia lata ...
Takie wyzwanie wymyśliły pomysłowe dziewczyny z Szuflady i postanowiłam wziąć w nim udział :)
Co prawda kolory, które wyznaczają front wyzwaniowy jak dla mnie są bardziej jesienne, ale te pomidorki ze zdjęcia to w końcu letnie smaki, więc wszystko się zgadza.


Z agatu, jaspisu, marmuru i masy perłowej uszyłam więc wisior - wykorzystałam powrót sutaszowej weny, jaki towarzyszył mi od uszycia ostatnich kolczyków i spędziwszy trzy wieczory nad plątaniną sznurków, powstał ten właśnie wytwór.



Element główny wisiora jest dość duży i masywny - dodam, że jego długość to 12 cm, ale dzięki temu pojedynczy sznurek, na którym spoczywa, pasuje idealnie.


Kolory to - zgodnie z wytycznymi - tylko i wyłącznie miodowe żółcie, czerwienie i brązy w trzech odsłonach, z dodatkiem złota.

Symetrycznie umieszczone kuleczki marmuru i (chyba) jaspisu mają nawiązywać do równie letnich smaków, jakimi są porzeczki czerwone :)
Centralnie ulokowany agat (mam ich jeszcze kilka, więc nie raz wystąpi w roli głównej) to z kolei letnie słońce, choć może też być fasolką szparagową (pycha!) lub kwiatem słonecznika.
Malinowy odcień masy perłowej to mój hołd dla tych ukochanych owoców lata :) Uwielbiam maliny - w każdej postaci.
Sznurek jest dość długi, a wyplecione zapięcie pozwala na dowolną regulację długości - może być pępkowa, ale może być i przy szyi.


Dodam jeszcze, że końcóweczki sznurków również wyplotłam z koralików.

No, to moja szuflada już otwarta :)


Miłego leniuchowania w trakcie rozpoczynającego się dzisiaj weekendu Wam życzę :)
Pozdrawiam

niedziela, 13 lipca 2014

Copacabana

Czar prysł - Brazylia, której kibicuję na każdym mundialu od kilkunastu lat, poniosła sromotną klęskę :(
Pozostawię ten fakt bez komentarza, gdyż serce boli. Mam tylko nadzieję, że dzisiaj mą południową duszę uratuje Argentyna, ale moja wiara słaba jest i gór raczej nie przenosi ;)
Tyle o piłce.
Dawno nie szyłam niczego z sutaszu i tęsknota za sznurkami zwyciężyła. Gdyby dodać do niej jeszcze uwielbienie dla ciepłych południowych mórz i lazurowych wód, błękitu nieba i temperatury gotującej wodę na asfalcie, to efekt jest tyleż ekscytujący, co zaskakujący :)


Ja osobiście jestem z tych kolczyków bardzo zadowolona - cieszę się, iż kazałam tym turkusowym howlitom czekać tak długo, bo zakupione ostatnimi czasy sznurki w metalizującym, tęczowym kolorze, wpasowały się w nie idealnie. Również maleńkie rivoli Svarowskiego pierwotnie miały mieć inne przeznaczenie, ale bezlitosne ręce, zaopatrzone w nożyczki, spruły bez opamiętania oplot, który przestał się podobać.
Tu moja ekscytacja się kończy, a zaczyna zaskoczenie, gdyż ...


... na moje zadowolenie z w/w kolczyków, pozostała część rodziny (jako pierwszy krytyk mej twórczości) tylko wzrusza ramionami!


Na pocieszenie moje, własna córka, która dotychczas same poematy pod adresem wytworów mych rąk czyniła, dodaje tylko, iż nie są w jej stylu. No, wiecie ...

Na przekór niezrozumieniu mojej rodziny, mnie nadal się podobają i nieustannie wierzę, iż kiedyś przed moimi oczyma takie obrazki nie będą tylko cichym marzeniem :)


Zdjęcie pochodzi z tej strony

Udanego wypoczynku przy niedzieli Wam życzę :)