Dziękuję za odwiedziny, choć mam cichą nadzieję, że jeszcze się tu spotkamy.
Wszystkie zdjęcia i prace, które tu publikuję, są mojego autorstwa. Jeśli jest inaczej, zawsze o tym informuję.
Jeśli chcesz je wykorzystać, podaj proszę ich źródło. Dziękuję.

sobota, 28 grudnia 2013

Feever night ;)

Nigdy nie byłam na sylwestrowym balu. Takim z pompą - w lokalu, z menu z różnych zakątków świata, orkiestrą tudzież zespołem muzycznym, fikuśnymi fryzurami i galowymi strojami.
Nie było jakoś okazji i chętnych na wspólne wielkie wyjście - a wiadomo, że w kupie raźniej :)
Gdybym jednak na takowy się wybierała, nie czesałabym koka z klatką na ptaki (nawet włosy moje odpowiednią długość do takich fantazji straciły dawno temu) i nie ustroiłabym się w treny i falbany (wcale nie dlatego, że dodałyby mi parę kilo, na niedostatek których wcale nie cierpię).
Postawiłabym na prostą klasykę.
A że ostatnimi czasy bardzo lubię połączenie czerni i złota, to pewnie taki właśnie byłby mój wybór.
Nawet złoty żakiet od paru sezonów wisi w szafie :)




Bransoletka takowa sprawdzi się nie tylko na sylwestrowej imprezie, czy karnawałowych prywatkach, ale z powodzeniem może stanowić dodatek do każdego tzw. stroju wyjściowego :)

 



Wzór zaczerpnęłam z tej skarbnicy :)

I na koniec jeszcze moja propozycja stylizacji z główną bohaterką dzisiejszego posta :)
Tak właśnie zaprezentowałabym się na wielkim sylwestrowym balu, gdybym na takowy oczywiście się wybrała :)



A Wy jak spędzicie sylwestra? Macie szczególne plany na tę specyficzną noc? Wolicie w kapciach, w domu, czy może preferujecie wielkie lub mniejsze wyjścia?

Pozdrawiam cieplutko, życząc Wam wszystkim samych przyjemnych i radosnych chwil 
w nadchodzącym Nowym Roku :)

piątek, 20 grudnia 2013

Coraz bliżej święta :)

Okres przedświątecznej gorączki daje się chyba większości z nas we znaki :)
Tak to już jest, że to czas szaleńczych porządków, zakupów i przygotowań.
Ja za robieniem porządków nie przepadam, zakupy kręcą mnie tylko wtedy, gdy mam na nie ochotę, a nie gdy muszę, a przygotowania idą mi tak opornie, że aż żal o tym wspominać.
W tym wszystkim więc, krążące po naszym domu przeziębienie, zaczyna mnie mocno przerażać i z niepokojem nasłuchuję każdego kaszlu, czy kichnięcia. Może być kolorowo :/
W tzw. międzyczasie przeplatam sobie koraliki, a efekty tych zmagań pokażę w stosownym czasie :)
Dzisiaj natomiast częstuję Was pierniczkami :)
Na początek prosto z pieca, jeszcze ciepłe i mięciutkie :)


Póki co upiekłam ich już dwie porcje, po których nie ma już śladu :)

A teraz w ramach odpoczynku od kalorii wrzucam efekty pracy ostatnich wielu tygodni, a nawet i miesięcy :)
Są to z reguły inne wersje kolorystyczne pokazywanych już bransoletek, czy kolczyków, ale niektóre to nowości.
Do bransoletki - kolczyki. Bardzo proste, ale wdzięczne i idealnie grające w komplecie


 

Kolejne kulki - tym razem całe w złocie


I kolejna porcja baroque flowers



Ponownie z zawieszką na łańcuszku


 I w mojej chyba najukochańszej kolorystyce:




Oraz w komplecie ze "stonogową" bransoletką :)







Postanowiłam również pobawić się nieco kaboszonami, gdyż jak wiecie uwielbiam biżuterię Oli :)
Oto co wyszło mi dla mojej Julki - miłośniczki świnek :)


A że przypadkiem w moje ręce trafiło więcej półfabrykatów tego typu, to poszalałam i wykorzystałam je w ten oto sposób:

Nieśmiertelnie ukochane i sympatyczne sówki:




Ptaszorek w stylu folk:


Pod szkiełko upchnęłam również wyrwane z ubiegłorocznego kalendarza Paulo Coehlo cudownie kolorowe kartki:




Oraz fragment obrazu z nurtu mojego ulubionego kierunku w malarstwie :)


Spodobała nam się (mi i Julce) ta zabawa w wklejanie kaboszonów, ale przyznam, że nie jest to taka łatwa sprawa, aby wymyślić i znaleźć coś fajnego :) Tym bardziej więc Olu, chylę czoła :)

A gdybyście miały ochotę na kolejną porcję pierniczków, częstujcie się wersją z lukrem :)


Nie wiem, czy znajdę czas w najbliższych dniach na "spotkanie" z Wami, zatem już dzisiaj przyjmijcie ode mnie moc serdecznych i ciepłych życzeń świątecznych - niech będzie to dla Was czas pokoju i spokoju, czas radosnego przeżywania Narodzenia Pańskiego i dzielenia się tą radością z bliskimi.
Wszystkiego najlepszego!

Z serdecznymi pozdrowieniami
Asia

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Morion

To właśnie ten naszyjnik był sprawcą ciągu mego niezadowolenia. Przyznam bowiem, że miałam niemały problem z obszyciem tego efektownego jaspisu. Kamień urzekł mnie na giełdzie minerałów od pierwszego wejrzenia, ale jego obszycie to było dla mnie niemałe wyzwanie.
Po pierwsze kształt prostokąta to dla mnie nowość (w końcu na koncie mam raptem kilka "uszytek", i wszystkie w formie owalu lub koła).
Po drugie, jak coś jest ładne samo w sobie, to strach to zepsuć (choć ponoć ładnemu we wszystkim ładnie).


Efekt końcowy generalnie uważam za udany, a za cenne porady, dziękuję pewnej dobrej duszyczce,
która rozwiała moje rozmaite wątpliwości :)

Dodatek szafiru nie jest przypadkowy - zauważcie, że przez środek jaspisu biegnie krecha, w której ja widzę odcień niebieskości :)



Pozdrawiam wszystkich serdecznie i witam nowych podglądaczy mej radosnej twórczości :)
Miło mi Was gościć :)

czwartek, 12 grudnia 2013

Super bowl ;)

W końcu zmierzyłam się z tutorialem Asi na oplecenie kuli. I jestem - może niezbyt skromnie to zabrzmi - bardzo zadowolona :) W kulach jest moc! Zdecydowanie :) Nie wiem, czy są passe, czy nie, ale mnie się podobają takie wisiory i łapki moje koniecznie chciały je zrobić. A jak się rozpędziły, to powstały dwie super kule mocy.


W ciepłych, miedzianych brązach:

 


W eleganckiej czerni i hematycie:




Mam nadzieję, że moc kulek sprawi, że łatwiej mi będzie wziąć się za świąteczne przygotowania. Daleko w lesie jestem i brnę w tę ciemność coraz głębiej. Czas na mobilizację - w weekend plan na pierniki :) Jeśli się uda, to się pochwalę; jeśli nie przemilczę ;)

Pozdrawiam ciepło :)

niedziela, 8 grudnia 2013

Xmas :)

Miało być tak pięknie ... Wyrysowałam wzór, z którego byłam zadowolona, nawlokłam i przerobiłam sporą ilość koralików w rozmiarze 15, a efekt daleki od moich oczekiwań.
Przede wszystkim już wiem, że 30 (nawet tych najdrobniejszych) koralików w rzędzie, nie pasuje mi na bransoletkę. Jak dla mnie jest za gruba i nie układa się zbyt ładnie. Po drugie, jak zabraknie koralików w trakcie nawlekania, nie należy się spieszyć i myśleć, że jakoś to będzie, tylko spokojnie zamówić braki i nawlec je po ludzku, a potem przerobić od początku do końca. Ale niecierpliwość moja wzięła górę i w rezultacie po serii kilku pomyłek, poddałam się i nie byłam w stanie nawlec brakującej partii.
Tym oto sposobem bransoletka marzeń, stała się niezbyt fortunnym naszyjnikiem i pewnie pójdzie pod nożyczki (chyba, że się przekonam, że jednak nie), ale żal mi było nakładu pracy, jaki w to włożyłam, więc zdecydowałam się Wam to pokazać.


Poza tym pochwaliłam się Kasi, że takie oto "cusik" dziergam i nie miałam wyjścia, musiałam jej pokazać efekt końcowy :)



Nie ma jednak tego złego :) Już wiem, że "piętnastki " nie takie straszne; że na bransoletkę najwięcej 20 koralików w rzędzie w tym rozmiarze mnie zadowoli i że lepiej nie mieć zbyt dużych oczekiwać względem swoich prac. Łatwiej wówczas przeżyć rozczarowanie.


I oczywiście na koniec, przyznaję się, że do stworzenia te świątecznej biżuterii zainspirowała mnie bransoletka Agnieszki :)

Mam nadzieję, że z następnej rzeczy, którą pokażę będę nieco bardziej zadowolona. Muszę więc wybrać z kolejki, coś na poprawę nastroju :)

Pozdrawiam serdecznie :)

wtorek, 3 grudnia 2013

Gaudium

Przyznam, że lubię kolory; mocne i wyraziste barwy, które kipią energią i życiem. Ostatnio jednak, jakoś ich mi w moich pracach brakowało. Dlatego cieszę się, że zostałam zmobilizowana do stworzenia naszyjnika w letnich, radosnych barwach, z zastrzeżeniem, że ma być dużo turkusu :)

Jak jednak widzicie za bardzo nie poszalałam, ale kolor, radość i energia są :) A tego chyba ostatnio zaczyna nam powoli brakować :)

Przede wszystkim chyba o radość właśnie mi dzisiaj chodzi. Taką szczerą, niewymuszoną, spontaniczną. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach coraz mniej rzeczy nas już chyba cieszy (a przynajmniej coraz więcej wokół nas maruderów). Dawniej człowiek szalał z radości, jak kawałek dobrej czekolady zjadł, stylowego i nowego (czytaj nie z odzysku) ciucha dostał, czy po prostu kupił sobie za własne, zaoszczędzone pieniądze jakiś wyczesany kosmetyk (bynajmniej nie mam tu na myśli lakieru do włosów, ale co najmniej biały dezodorant Lumene - ciekawe, czy któraś z Was też znała i lubiła ten zapach).
Dzisiaj wszystko mieć możemy - czekoladę, kiedy zechcemy; ciucha, jak nas stać; perfumy - do wyboru, czy kolory, choć tu też zasobność portfela się liczy ...
Ale czy tak szczerze się z nich cieszymy? Chyba nie mamy nawet na to czasu.
A może jednak się mylę - w końcu tuż przed zaśnięciem pewnie niejedna z nas robi bilans dnia i znajduje te małe i większe radości.
Oby było ich jak najwięcej!



Wisior wykonałam według znalezionego w sieci projektu - niestety nie pamiętam, gdzie na ten wzór natrafiłam, gdyż zapisałam sobie tylko obrazek


Moja wersja jest delikatnie zmodyfikowana, niemniej jednak główne założenia oryginału spełnia


Życząc wesołego i spokojnego wieczoru, pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło :)


wtorek, 26 listopada 2013

Szarość, szarość widzę ;)

Szarości zawładnęły mną ostatnimi czasy :) Zaczęło się od wisiora, a skończyło póki co na takich oto tworach :)
Na początek pokażę naszyjnik z resztek koralików, który - wbrew pozorom - pochłonął mi nieco czasu.
 


Naszyjnik wypleciony jest ukośnikiem na 15 koralików w rzędzie (miks szarości i czerni z dodatkiem czerwieni).



Jest dość długi - łącznie z kulkami marmuru i hematytu oraz ozdobnym łącznikiem - ma 67 cm. Z powodzeniem można go nosić z elementami dodatkowymi z przodu, z tyłu, a nawet z boku



Uzupełnieniem naszyjnika są kulkowe kolczyki, które zawiesiłam na wygrzebanych z czeluści moich starych zapasów biglach - rybkach



Naszyjnik nie ma zapięcia, ale z uwagi na jego długość, z powodzeniem przechodzi przez głowę


A przyczyną zmiksowania koralików  była bransoletka, którą udziergałam według schematu Asi - Blue Fairy.

Wzór cudowny w swej prostocie i rodzący mnóstwo pomysłów kolorystycznych (tylko kiedy ja je zrealizuję???).


Użyłam koralików toho w rozmiarze 11/0 w kolorach: opaque frosted jet, matte color opaque gray (absolutnie piękny!), metallic silver frosted antique silver (bardzo interesujący odcień szarości), silver lined frosted black diamond, ceylon smoke i nickel (ulubiony!)


Z optymistycznym przesłaniem


I koniczynką na szczęście :)


Nic więc dziwnego, że raczej trudno mi się z nią rozstać ;)

Chciałabym jeszcze dodać, iż ja również dołączyłam do grupy Jois.  JOIS - MADE IN POLAND to inicjatywa mająca na celu wypromowanie bransoletek bead crochet (prostych, ukośników lub sznurów tureckich) wykonywanych przez polskie rękodzielniczki. Jest to jednocześnie sposób na walkę z wszechobecną "chińszczyzną", a także próba wypromowania twórców, którzy tworzą pod szyldem marki jois.


Tak wygląda bransoletka firmowana znakiem jois:


I na koniec wspomnę o wyróżnieniu, jakie otrzymałam od Oli. Jest to wyróżnienie bez banerka, polegające na podaniu 7 faktów na temat swojej osoby.
Otóż ja nie specjalnie lubię mówić o sobie - krępuje mnie to i w zasadzie nie wiem, czy kogoś interesuje, czy lubię psy, i czy do pracy chodzę pieszo, czy też wożę się samochodem. Ale... z wieloma osobami, które tu zaglądają, nawiązałam nić wzajemnej (mam nadzieję) sympatii i pomyślałam, że może to być okazja do bliższego poznania się. Oto więc 7 nieznanych faktów na temat mojej osoby :)

1. Nie jestem typem sportowca - nie kręci mnie bieganie o 5 rano, jazda na rowerze w deszczu i mrozie, czy ćwiczenia rozciągające, po których nie czułabym, że oprócz każdego bolącego mięśnia, w ogóle mam jakieś ciało :) Ale bardzo lubię żużel (od kilkunastu lat kibicuję naszej drużynie, która przeżywa wzloty i upadki) i męską siatkówkę (to z kolei moja kilkuletnia dopiero przygoda z naszym mistrzem Polski).
P.S. Oglądam nawet mecze polskiej reprezentacji piłkarskiej, co już chyba trąci masochizmem ;)

2. Mimo, że cenię sobie ład i porządek, trudno mnie nazwać perfekcyjną panią domu :)

3. Jestem typem choleryka i nerwusa, dlatego łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Przyznam jednak, że przy moim małżonku na tym polu, wypadam blado i porównując nasze usposobienia, to mogłabym powiedzieć, że jestem oazą spokoju :P
Zdarza mi się jednak nawrzeszczeć i potupać nogami, staram się jednak z tym walczyć i z reguły się udaje. Za kierownicą jednak nie mam litości - tu właśnie ujawnia się moja dzika (lwia, skądinąd) natura i każdy, kto jedzie z zawrotną prędkością 40 km/h lewym pasem, wjeżdża na skrzyżowanie przy braku miejsca, wymusza pierwszeństwo, etc. doprowadza mnie do szału i zmusza do używania niecenzuralnych słów oraz klaksonu (w który jak na złość z reguły nie mogę sobie w nerwach trafić).

4. Nie wyobrażam sobie okresu przedświątecznego bez tej płyty

5. Sporo rzeczy odkładam na emeryturę :) Nie wiem nawet, czy jej dożyję i czy dam radę pracować jeszcze 34 lata (toż to prawie tyle, co żyję obecnie!), zwłaszcza, że pracuję już 10 lat i perspektywa ponad 40 lat pracy mało mnie cieszy, ale ... Gdyby było miło i sympatycznie, to chciałabym nauczyć się hiszpańskiego, zrobić studia podyplomowe (chyba na Uniwersytecie Trzeciego Wieku) z łaciny, którą od liceum darzę wielką miłością (chyba odwzajemnioną) i stworzyć solidne drzewo genealogiczne naszej rodziny (na razie Jula sięgnęła do moich i męża pradziadków).

6. Drażnią mnie błędy ortograficzne. Gęsiej skórki dostaję, gdy widzę "pszecież", "napewno", etc.

7. Za moją jedną z większych wad uważam pochopność - najpierw mówię/robię, a potem myślę. Miewa to rozmaite konsekwencje, ale i tak zauważam postęp w tej materii :)

I to by chyba było na tyle :)

Powinnam teraz nominować 3 blogi, ale to strasznie mało, dlatego też mam prośbę - może każdy kto ma potrzebę, chęć podzielenia się jakąś informacja na temat swojej osoby, przyjmie moją nominację. Może zechcecie się czymś pochwalić, przyznać do czegoś lub mamy wspólne zainteresowania? Chętnie poznam Was bliżej w ten oto sposób - zapraszam więc do częstowania sie wyróżnieniem :)

Pozdrawiam serdecznie
Asia