Minął rok, a ja nadal pozostałam pełna uwielbienia dla połączenia czerni ze złotem :)
Tym razem jednak koraliki zamieniłam na sutaszowe sznurki i kamienie.
Co prawda pomysł na ten wisior zrodził się w mojej głowie wieki temu i w tym czasie zdążył już kilkakrotnie ewoluować, na światło dzienne przyszło mu jednak wyjść dopiero teraz.
Element główny wisiora to agat, który uzupełnia szklany guzik, otoczony taśmą cyrkoniową oraz ring hematytu. Dodałam także troszkę złotych toho i daggerów, a całość spoczywa na kulkach onyksu w towarzystwie fire polish i oponek cytrynu.
Troszkę tych kamyczków zużyłam :)
Nic się nie zmieniło też w kwestii spędzania tego w sumie wyjątkowego bądź co bądź wieczoru. Nie wybieram się na bal, nie mam ochoty na żadne imprezy, nawet te domowe, po prostu - chcę w spokoju posiedzieć i poczytać książkę, tudzież przerobić kilkanaście rządków koralikowej bransoletki :P A może w końcu uda mi się przeprosić z krosnem, bo dotychczas każde podejście zaliczałam w plecy?
A przed północą może czmychniemy na niedaleką górkę pooglądać błyszczącą od fajerwerków okolicę :)
Fanaberia?
Nowy rok zbliża się wcale nie małymi krokami - w zasadzie jedną nogą już jesteśmy w 2015 (!).
Oby był nie gorszy od swojego poprzednika :)
Wszystkiego dobrego i pięknego na każdy dzień nowego roku :)
P.S. Gdy dzisiaj rano zobaczyłam za oknem te sarenki, strasznie mi się ich żal zrobiło - na pewno będą bały się strzelających w niebo fajerwerków ... Mam nadzieję widzieć je jeszcze wielokrotnie (to moi stali goście), więc trzymam kciuki, aby i one, i wszystkie zwierzątka przetrwały dzisiejszą noc :)
Do siego roku!