Dziękuję za odwiedziny, choć mam cichą nadzieję, że jeszcze się tu spotkamy.
Wszystkie zdjęcia i prace, które tu publikuję, są mojego autorstwa. Jeśli jest inaczej, zawsze o tym informuję.
Jeśli chcesz je wykorzystać, podaj proszę ich źródło. Dziękuję.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozgwieżdżone niebo

Kolczyki z koralikową koronką chodziły za mną od dłuższego czasu, a jak swoją kolejną wersję pokazała Natalia, to podjęłam męską decyzję, że trzeba by już w końcu spróbować :)
Tym bardziej, że w pudełeczku zalegały maleńkie kaboszony (zdaje się, że około 1 cm średnicy), co to do niczego mi nie pasowały, a tu okazały się idealne :)


Szczerze mówiąc nie znalazłam nigdzie żadnej instrukcji, jak te koronkowe ściegi się wykonuje - przyznam też, że szczególnie ich nie szukałam (ot, leniwa ma natura) ;)
Zdałam się na wyczucie i coś tam z tego wyszło :)

Jednakże po fakcie już moja ciekawość wzięła górę i poszperałam troszkę w internecie.
Dowiedziałam się, iż ścieg taki nazywa się webbing i opisany został przez Sherry Serafini w jednej z jej książek. Niestety nie posiadam tej pozycji, choć już od jakiegoś czasu mocno mnie ona intryguje :) Ostatnio nabyła ją Asia i pokazała nam swoje wachlarze, oparte o instrukcję stamtąd właśnie.
Technika ta jest na tyle wdzięczna, iż sporo osób wykorzystuje ją w swoich pracach, które za każdym razem wyglądają dzięki niej uroczo.
I na tym moje poszukiwania zakończyłam :)
Ścieg ten bardzo mi się podoba i nie wykluczam, że jeszcze kiedyś się nim pobawię, tym bardziej, że nie jest strzeżony przez NASA ani KGB ;)


Do obszycia tychże maluszków wykorzystałam koraliki toho w różnych odcieniach szafiru vel kobaltu oraz brązu. Wkomponowałam złote bigle i proszę bardzo, całkiem nieźle się te maleńkie szklane oczka rozrosły :)


Troszkę nie do końca zadowolona jestem z obszycia kaboszonów, ale ciemno już było, a następnego dnia nie miałam ochoty na prucie :P 
Kolczyki te zostaną ze mną (muszę sobie jeszcze bransoletkę udziergać), wiec nauczę się z tym żyć :)

Muszę też to powiedzieć - szyłam je synchronicznie - na dwie igły (sama nie wierzę w to co piszę !) - Asiu, już wiem, o co chodzi :)
Ale i tak w jednym z nich - w rzędzie naokoło - jest o 1 koralik więcej :P
Ot, życie :)

I na koniec chciałabym ogłosić, iż postanowiłam pobawić się troszkę w dobrą wróżkę i dla osoby, która jako pierwsza przyśle mi print screen'a z okrągłą liczbą 55, 555 odsłon, przygotuję drobną nagrodę :)
Macie ochotę na łapanie licznika?
Zapraszam do zabawy i pozdrawiam ciepło :)

czwartek, 24 kwietnia 2014

Funky Apple :)

Twory dzisiejsze powstawały długo. Bardzo długo nawet, zważywszy na efekt końcowy.
Po raz pierwszy sięgnęłam po koraliki miyuki i ... muszę przyznać, że jednak wolę toho :)
Co prawda kolorki tychże koralików są naprawdę urocze (nazwy zresztą również - white funky apple; white funky blue, etc) i rozmiarem nie odbiegają od toho właśnie (tutaj dosypałam czerwonych, żółtych i różowych toho), to jednak nie przekonują mnie w 100%.
Powód pierwszy: już po dokonaniu zakupu doczytałam, że mogą się ścierać. To niedobrze :(
Powód drugi: w paczuszce swej są posklejane - z reguły łatwo je rozdzielić, niemniej jednak mnie to przeszkadzało.


Gwoli prezentacji - wykonałam wisior, złożony z kulki koralikowej oraz kulek howlitu i chwosta. Moją niedoścignioną inspiracją był ten cudowny, wspaniały i jedyny w swoim rodzaju wisior Kasi.
Jak widać była to bardzo luźna inspiracja :D




Kulki zawiesiłam na długaśnym sznurku i wyplotłam uniwersalne zapięcie.
A kulkę z koralików, kochani, sobie wyszydełkowałam! A co :)
Oczywiście nigdy bym się za to przedsięwzięcie nie wzięła, gdyby nie kopniak w postaci szeregu cudnej urody kulek Asi , która na dodatek podzieliła się ze mną cennymi wskazówkami, za co niezmiernie jej dziękuję :)
Kulka moja nie jest może idealna, ale pierwsze koty za płoty :)


A do kompletu powstała jeszcze multikolorowa, owocowa bransoletka, zwieńczona kulką howlitu :)


Mam nadzieję, że z kolejnymi pracami uda mi się uporać nieco szybciej :)

Pozdrawiam wszystkich wiosennie i słonecznie :)


czwartek, 17 kwietnia 2014

Wielkanocy czas ... z bransoletką w tle

Bransoletka moja dzisiejsza jest prosta i zupełnie pozbawiona bajerów, ale ... Taka jakaś miła i sympatyczna mi się wydała, więc postanowiłam poświęcić jej nieco miejsca.
Pastelowa - czyli na wiosnę w sam raz, bo chyba nadal pastele są trendy (nie wiem, nie zdążam).
W prześlicznym kolorze toho (oczywiście pod warunkiem, że lubi się róż, pudrowy, delikatny, gwoli ścisłości), który gdy tylko się pojawił w ofercie jednego ze sklepów, natychmiast skradł moje serce - copper lined alabster


Myślę, że sporo uroku dodaje jej również zapięcie w kolorze różowego złota, jakie ostatnio upolowałam, właśnie pod kątem tych koralików :) I to do zapięcia dopasowywałam grubość sznura, który w rezultacie jest szczuplutki - zaledwie 6 koralików w rzędzie, wydzierganych tradycyjnym sposobem.
Są jednak zwolennicy delikatnych, niezbyt rzucających się w oczy ozdób, więc mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu :)

Dawno żadna rzecz nie przysporzyła mi tylu problemów z fotografowaniem jak ta mała błyskotka :)

Pochwalę się jeszcze - otóż ostatnio udało mi się złapać licznik u Asi - Bluefairy
Nagroda w postaci ogromnej paki przydasi już do mnie dotarła, za co niezmiernie Ci Asiu dziękuję :)

A drugie w kolejności chwalipięctwo dotyczy cudnych niezapominajkowych kolczyków, które mam dzięki Oli, mimo że tym razem w candy nie miałam szczęścia :)
Olu, bardzo, bardzo Ci dziękuję - są śliczne i iście wiosenne :)

I na koniec chciałabym Wam wszystkim złożyć ciepłe i serdeczne życzenia - niech czas Wielkanocy przyniesie Wam spokój, radość i szczęście. 
Wesołego Alleluja!


Kura powstała na bazie, przetworzonego według mojego wyobrażenia na temat kury, kursu Jolinki




niedziela, 13 kwietnia 2014

Disappointment

Naszyjnik, który dzisiaj pokażę rodził się bardzo długo, ale koniec końców jakiś czas temu udało mi się go skończyć.
Dedykuję go Kasi, dzięki której posiada taką zmyślną krawatkę i wszystkim osobom, które ostatnimi czasy stwierdziły, że ... dziwny jest ten świat i poczuły się lekko nim rozczarowane ;)


Przechodząc do rzeczy - serce tego wisiora to piękny jadeit, opleciony koralikami w kolorze metalic iris green brown. Dodałam mu gdzieniegdzie parę koralików fire polish, które zawisły również na frędzlach.


Na frędzlach powiesiłam też kryształki bicone w fioletowym kolorze, który dla mnie cudownie wygląda z zielenią.
Zawiesiłam swój wisior na naszyjniku - żmijce, którego odcień akurat bardzo dobrze koresponduje z kamieniem.
Ula, dziękuje Ci za pomoc w znalezieniu żmijek :)


Tył podszyłam oliwkową ekoskórką - jakże żałuję, że nie miałam jej w fioletowym kolorze!


Dodam jeszcze, że ewentualne wszelkie podobieństwo do prac koralikowych wykonanych już na świecie i we wszechświecie przez kogokolwiek jest przypadkowe. Nie inspirowałam się żadną konkretną pracą - naszyjnik ten wykonałam według własnego, spontanicznego i w sumie bardzo prostego pomysłu, korzystając z ogólnodostępnych materiałów i technik, inspirując się kształtem kamienia, zamiłowaniem do frędzli i uwielbieniem dla zieleni. Dopuszczam możliwość, że ktoś już kiedyś na świecie i we wszechświecie mógł podobną pracę wykonać i może podobną wykonać w przyszłości  - owalny jadeit lub jakikolwiek inny kamień, haft koralikowy, fire polish, frędzle, łańcuszek i krawatka nie są produktami strzeżonymi przez NASA ;)

Pozdrawiam wszystkich ciepło :)