Oddaję się słodkiemu, urlopowemu lenistwu, a w tak zwanym międzyczasie coś dłubię, coś sprzątam i biegam za kotem (o tym na końcu).
Udało mi się nareszcie skończyć naszyjnik do kompletu z tą bransoletką :)
Muszę przyznać, iż nawlekanie tej sekwencji było bardzo męczące i frustrujące (zwłaszcza, gdy okazało się, iż przy ostatniej sekwencji znów zabrakło mi raptem kilkanaście koralików, które po ukończeniu wytworu cudownie się odnalazły), ale efekt wart był zachodu.
I pomyliłam się tylko raz!!!
Kocham Was koraliki 15/0 ;) Chyba muszę się zaopatrzyć w nowe kolorki, bo tyle wzorów mi się podoba...
I jeszcze sesja w plenerze:
Odgrzeję jeszcze kotlety i pochwalę się kilkoma parami kolczyków, które zakwitły mi ostatnimi czasy :)
W srebrze i fioletach:
W złocie i czerwieni:
W złotobłękitach:
A z uwagi na sezon ogórkowy, zbieram własne, przepyszne ogórasy...
... i równie własną, co przepyszną fasolkę szparagową :)
To tak w nawiązaniu do tytułu posta i poprzedniego wpisu o smakach lata :)
A na koniec pochwalę się Wam naszym nowym członkiem rodziny, którego niektórzy z Was już zdążyli poznać :)
Nasza słodka kocia - na imię jej Marlenka i chyba nie muszę dodawać, że odkąd do nas trafiła, jest naszym oczkiem w głowie :)
Jest pocieszna i rozkoszna :)
Ale niech Was nie zmyli mina niewiniątka - są momenty, kiedy to istny diabeł wcielony i dostaje młodzieńczego szału - drżyjcie wówczas stoły, krzesła, kanapy i kwiaty na parapecie (a przy okazji nogi i ręce domowników, którzy akurat się napatoczą) :)
Jednak gdy tylko zrzuca tę łobuzerską szatę, to nie sposób jej się oprzeć. Bo czy można przejść obojętnie obok takiej słodyczy?
Koniecznie trzeba podrapać pod bródką :)
Kończy mi się właśnie pierwszy tydzień urlopu - nie wiem, kiedy i na czym konkretnie (poza bieganiem za kotem i kiszeniem ogórków) minęły mi te dni. Już czuję, że kolejny tydzień minie szybciej i pora będzie wracać do codzienności. Będzie bolało :)
Tymczasem delektując się słońcem (kotem i ogórkami), życzę Wam miłego odpoczynku :)