To właśnie tę bransoletkę uplotłam na krośnie według wzoru Anabel w noc sylwestrową 2014/2015.
Chwilę jej więc zajęło wyjście na świat:)
Najpierw czekała na bazę.
Później uznałam, iż metalowe bazy wcale nie są tak fajne, na jakie wyglądają, więc podszyłam ją śliwkową sztuczną skórką i odłożyłam.
Nastąpiło dość długie oczekiwanie na odpowiednie zapięcie, aż w końcu padło na magnetyczną kulkę :)
To właśnie magnetyczne zapięcia w szerokich bransoletkach sprawdzają się według mnie najlepiej.
Od początku wiedziałam w czyje ręce trafi ta bransoletka :)
I choć gotowa była mimo tych wszystkich perturbacji już jakiś czas temu, to musiałam chwilę poczekać na jej publiczne zademonstrowanie, aby szczęśliwie mogła najpierw dotrzeć na ten właściwy nadgarstek :)
Mam też pytanie do dziewczyn, które zajmują się bransoletkami tkanymi na krośnie - czy wam też nie wychodzą one sztywne? Moje podszywam z konieczności, gdyż mam wrażenie, że są tak lejące, iż zaraz się rozsypią ...
Co prawda nie mam zbyt dużego doświadczenia w tym temacie, bo zrobiłam ich raptem kilka, ale każda nie trzyma kształtu.
Czy to wina nici, słabego "splatania"?
Chętnie poznam wasze spostrzeżenia.
A przy okazji, dziękuję Wam za spostrzeżenia odnośnie nici poliestrowych i miłe komentarze pod jesiennym naszyjnikiem. Niestety złota polska jesień, na razie nas omija, ale może jeszcze nie wszystko stracone ...
Pozdrawiam serdecznie :)