Chyba częściej trzeba takie wyzwania organizować ;)
Zacznę od pierwszej przesyłki, która ode mnie wyszła, a była to paczuszka do Ewy, czyli autorki chustecznika :)
Z zaproponowanych przeze mnie rzeczy, Ewa w drodze losowania wybrała sobie komplet biżuterii ze szklanymi kaboszonami.
Do tego dołączyłam kilka przydasi i jestem przekonana, że Ewa wykorzysta je idealnie :)
Druga paczuszka powędrowała do Marysi, czyli autorki naszyjnika :)
W ramach nagrody wyzwaniowej Marysia wybrała sobie ukośnikową bransoletkę. Tę bransoletkę dziergałam specjalnie na tę okazję, a jako że czas wolny ostatnio dziwnym trafem postanowił się skurczyć, zajęło mi to dłuższą chwilę.
Myślę, że bardzo energetyczna i z pazurem :)
Bransoletka wykonana jest z najmniejszych koralików toho, czyli 15/0, na 20 koralików w rzędzie, a wzór zaczerpnęłam od Lunamis; według tego samego wzoru swoją bransoletkę zrobiła też Aga.
Tradycyjnie już wkleiłam ją w owalne końcówki, dzięki czemu przyjmuje płasko-kolisty kształt.
Ale to nie koniec!
Otóż Marysia zaproponowała mi wymiankę :)
Z wielką ochotą się na nią zgodziłam i wybrałam sobie pewne cudeńko z bogatego repertuaru koleżanki :)
Z mojej strony - zgodnie z życzeniem - podarowałam Marysi trójkąt (i nadal nie mam ich dość!)
Po raz kolejny sięgnęłam po wzór Anabel.
Zostało mi jeszcze kilka wzorów, do których oczy mi się śmieją, więc pewnie się na długo z trójkątami nie rozstanę :)
Mam nadzieję, że mój dzisiejszy "ekspozytor" przypadł Wam do gustu :) To takie zboczenie zawodowe ;)
W moich ulubionych kolorkach - okazało się, że obdarowanej też przypadły do gustu :)
Natomiast ja dostałam te oto piękne, cudowne, genialne kolczyki, które skradły mi serce przy okazji szufladowego wyzwania :)
Zawsze marzyłam, aby mieć coś wykonanego w tej technice - i oto mam :)
A do kolczyków mam równie śliczną zawieszkę :)
A zatem cały przepiękny komplet :)
Bo ja lubię komplety :)
A to jeszcze nie koniec, gdyż Marysia dorzuciła mi kilka drobiazgów w postaci ceramicznych oponek, guzików i naturalnego kawałeczka labradorytu :)
Marysiu, bardzo Ci dziękuję za te wspaniałe prezenty :)
Mogłabym w zasadzie na tym poprzestać, ale pochwalę się jeszcze, iż po raz kolejny udało mi się wygrać candy u Kasi - Tulki :)
Jak widzicie jednak czasami zdarza się coś dwa razy :)
Wianuszek jesienny, jak każdy inny, wykonany przez Kasię, jest przepiękny i niezwykły - stół dzięki niemu wygląda przytulnie i ciepło :)
Zatem na koniec, aby schłodzić nieco emocje i ukoić nerwy, zaprezentuję Wam naszego diabła wcielonego, który w dniu dzisiejszym zrobił mi pobudkę o 3:45 ...
Tak, mowa o Marlence :P
Teraz oczywiście śpi jak zabita ...
Normalnie szału można dostać z tym cudakiem :) Ale i tak ją lubię ;)
Pozdrawiam Was wszystkich ciepło :)