Dziękuję za odwiedziny, choć mam cichą nadzieję, że jeszcze się tu spotkamy.
Wszystkie zdjęcia i prace, które tu publikuję, są mojego autorstwa. Jeśli jest inaczej, zawsze o tym informuję.
Jeśli chcesz je wykorzystać, podaj proszę ich źródło. Dziękuję.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Prawie jak rudbekia :)

Miała być bransoletka w pomarańczach i brązach, i ze wzorem. Nawleczenie sekwencji zajęło mi sporo czasu, gdyż pracowałam z igłą o "ruchomym" rozmiarze oczka, co miało być ułatwieniem, ale której absolutnie do tego zadania nie polecam. Tak więc gdy już umordowałam się z nawlekaniem ... klops. Przerobienie kilku rządków pokazało mi, iż efekt daleki jest od spodziewanego i dawaj - prujemy.
Nie pozostało mi nic innego jak wstrząśnięcie koralikami zsypanymi do woreczka i udzierganie melanżowej bransoletki.


Bransoletki tego typu aż się proszą o wersję bangle - nie trzeba się martwić, czy wzór się zgra, a przy tym odpada kłopot z samodzielnym zapinaniem :)
Jako że zostało mi troszkę tej mieszanki, to postanowiłam zrobić kulki. Niestety do tych robionych na szydełku już nie mam cierpliwości (lub odwrotnie, to one jakoś nie bardzo mnie lubią) i naprawdę w szoku jestem, że udało mi się kiedyś takową popełnić.


Kulki w towarzystwie kuleczek żółtego marmuru zawisły na łańcuchu.
Myślę, że taki prosty naszyjnik całkiem dobrze się komponuje z tą multikolorową bransoletą - zresztą oceńcie sami :)


Ciepłe, jesienne kolory wcale nie są dziełem przypadku. Jesień zbliża się do nas nieubłaganie - wieczorne mgły, chłodne ranki i noce, i ten łechcący nozdrza zapach, tak charakterystyczny dla tej pory roku.
Oby była piękna, słoneczna i ciepła :)
Ale póki co lato jeszcze trwa, więc miejmy nadzieję, że jeszcze nieraz pokaże nam swoją sympatyczną twarz :)


Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tyle miłych słów pod poprzednim postem :)

czwartek, 14 sierpnia 2014

Gold emerald

Odkąd zakupiłam moje pierwsze rivoli, przepadłam :) Te kryształki mają w sobie coś niesamowitego, coś co nie pozwala przejść obok nich obojętnie :)
I właśnie dlatego zdecydowałam się na kolejną wersję kolczyków - tym razem w cudownym kolorze emerald, który zdecydowanie genialnie wygląda w połączeniu ze złotem.
Zresztą, gdy już poczyniłam zakupy odpowiednich koralików oraz rozpoczęłam szycie, wówczas swoją wersję złota i szmaragdu pokazała Weronika. Wcześniej, w podobnej kolorystyce, swoją cudowną broszkę wykonała Karolina. Nie wykluczam również, iż wśród tylu cudownych wachlarzy Izy, znalazł się i taki w podobnym klimacie ...
Na pewno to połączenie kolorów jest idealne i z całą pewnością niejednemu w duszy grało :)
Tak więc oto i one - moje własne kolczyki, które niejedną premierę mają już za sobą, bo powstały bardzo dawno :)


Po raz kolejny też zdecydowałam się na formę półokręgów, wachlarzy, czy kolczyków w wersji Sherry fans. Jak zwał, tak zwał - plan był na zwykłe okręgi, ale okazało się po prostu, iż zakupiony przeze mnie kawalątek taśmy cyrkoniowej nie obejmie mi całego obwodu kolczyków, więc innej opcji po prostu nie było.


Taśma cyrkoniowa kolorystycznie wkomponowała się w odcień rivoli idealnie i wbrew moim wcześniejszym obawom, wszywało się ja dość przyjemnie.


Po uszyciu kolczyków przyszła pora na dopełnienie kompletu. Pierwotnie miała to być zawieszka, ale zdecydowałam że w moim przypadku bardziej praktyczna będzie bransoleta. Zamówiłam brakujące elementy, w tym dość spory kawałek taśmy cyrkoniowej i ...
I porwałam się na haftowanie :)


Bez planu, bez rysunku, mając przed oczyma uszyte już wieki temu kolczyki, a z tyłu głowy masę ślicznych bransolet, jakie widziałam w sieci :)
Szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałam, jak za tak większą formę się zabrać...
Potrzebowałam więc konkretnej inspiracji, i tu za punkt wyjścia obrania jakiegoś kierunku posłużyła mi chyba najbardziej ta bransoletka Izy, choć zerkałam również do jej instrukcji uszycia spinki, zamieszczonej w czasopiśmie Beading Polska.


Napatrzyłam się więc i siadłam do pierwszego elementu - potem była to już zupełna improwizacja i pójście na żywioł, ale nie było wtedy jeszcze poradnika Asi ;)


Jako zwolenniczka raczej prostych form w biżuterii jestem w szoku, że coś takiego udało mi się uszyć, bo błyszczy to to i daje po oczach, ale jest to moja biżuteria na wielkie wyjście, więc niech się świeci :)
Premiera w najbliższą sobotę :)


I jeszcze na koniec, chciałabym pochwalić się, iż za mój wisior w kolorach lata zgarnęłam nagrodę w szufladowym wyzwaniu i oto dotarła, i czeka na wykorzystanie :)


Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam wszystkim przyjemnego wypoczynku w czasie długiego weekendu :)

piątek, 8 sierpnia 2014

Plaża, dzika plaża ...

Korallo ogłosiło konkurs na letnią, lekką i plażową biżuterię, wykonaną w technice sutasz. Jako że ostatnio zatęskniłam za sznurkami, to i tym razem zdecydowałam dać się ponieść emocjom i wskoczyć do konkursu - ot, taka mobilizacja :)


Lekka biżuteria sutasz na plażę w moim wydaniu to proste kolczyki, którym zwiewności nadają koralikowe frędzle :)


Zdecydowałam się użyć tego, co mam pod ręką, ale w kolorach, które mnie z polską plażą się najbardziej kojarzą - padło na żółty piasek i niebieskie, nieraz burzowe, pochmurne niebo (nie to co zagraniczne turkusy i lazury).


Nie zapomniałam też o cudownych zachodach słońca nad naszym ukochanym Bałtykiem, więc ciutkę pomarańczu pasowało wkomponować.


Srebrny sznurek to kolor spienionych fal morza - uwielbiam nie za wielki sztorm nad Bałtykiem - pod warunkiem, że akurat spaceruję sobie brzegiem wzburzonego morza, a nie koleboce mną na jakiejś łajbie :)


I tak oto powstały kolczyki, inspirowane tą oto nadbałtycką plażą



Konkurencja - jak to w konkursach bywa - ogromna, ale jeśli moja interpretacja lekkiej biżuterii plażowej przypadła Wam do gustu, proszę o głos tutaj

W galerii konkursowej znajdziecie też wiele innych wspaniałych prac - niejedna z pewnością skradnie Wasze serca :)

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Wasze odwiedziny :)


wtorek, 5 sierpnia 2014

Szyję z sutasz info, wisior

Piasek pustyni to kamyczek, po który sięgam bardzo rzadko. Jakoś nie bardzo nam ze sobą po drodze, mimo że brązy uwielbiam. Tym razem jednak do koncepcji kolorystycznej, jaka mi chodziła po głowie, wpasował się znakomicie i za nic nie chciał uciec mi sprzed oczu :)


Po raz kolejny wykorzystałam dopalacza w postaci wyzwania, jakie pojawiło się na nowo odkrytym przeze mnie blogu. Tym razem chodziło o uszycie wisiora według tutorialu opracowanego przez Dora Maar


Pewnie gdyby nie ta właśnie zabawa, nie sięgnęłabym ani po piasek pustyni, ani po ten prosty, choć przecież dający wiele możliwości wzór.


Zarówno peyotową krawatkę, jak i końcówki wyplotłam z koralików.

Zdecydowałam się po raz kolejny na dodanie frędzli - nie mogę się im oprzeć po prostu :)


Zgodnie z wymogami konkursu, pokazać trzeba i plecki pracy - często o tym zapominam przy fotografowaniu :)
Wisior podkleiłam sztuczną skórką w kolorze pomarańczowym, który ładnie współgra z koralikami :)


Całość spoczywa oczywiście na brązowym rzemyku - lubię ten rodzaj nośnika, więc często wykorzystuję go w swoich wisiorach.


Dodam jeszcze, że to nie koniec moich wyzwaniowo-konkursowych sutaszowych prac, i nie koniec frędzli :)

W oryginale wisior prezentuje się znacznie lepiej - nie wiem dlaczego na zdjęciach nie wygląda dobrze, a same fotografie też pozostawiają wiele do życzenia; nie mam jednak siły na walkę z bloggerem.

Pozdrawiam serdecznie :)

P.S. O jacie, już wtorek! Czasoprzestrzenio urlopowa zlituj się nade mną ...